Liliowce „500” plus przepis na obiad.
Liliowce są popularną w ogrodach grupą bylin.
Dobrze zakomponowana rabata, kwitnie od czerwca do jesieni. Wśród kolorów dominują żółcie, pomarańcze, czerwienie i brązy, ale bez trudu można posadzić też rośliny o „białych”, fioletowych i różowych kwiatach.
Często spotykaną w nasadzeniach masowych odmianą jest „Stella d’Oro”, niewielka odmiana o wysokości ok. 30-40 cm, z kwiatostanem wyniesionym niewiele nad liście.
Pojedyncze kwiaty o sześciu działkach kielicha, intensywnie żółte.
Obficie kwitnie posadzona na stanowisku słonecznym , ale dobrze radzi sobie także w półcieniu.
Lubi stanowiska żyzne i umiarkowanie wilgotne, ale dobrze zniesie krótki okres suszy.
Jak reszta liliowców jest w pełni mrozoodporna i może rosnąć wiele lat w jednym miejscu.
Zabiegi ograniczają się do podsypania roślin nawozem wieloskładnikowym i usunięcia wiosną zeszłorocznych liści.
Cechą charakterystyczną odmiany „Stella o’Oro” jest długi okres kwitnienia, tzn. od czerwca do września, przy sprzyjającej pogodzie do października. Na trzyletniej kępie tej odmiany powinno w ciągu sezonu pojawić się dwieście pięćdziesiąt kwiatów.
Tymczasem pojawiła się grupa „500”, które na trzyletniej kępie powinny wydać pięćset kwiatów!
Jest to kusząca perspektywa i nie mogłam się powstrzymać przed zamówieniem odmian do swojego ogrodu.
W grupie „500” znalazłam dostępne w Polsce odmiany:
– „Bakabana”– odmianę o żółtych kwiatach, podobną do „Stella d’Oro”, ale z dwukrotnie większą ilością kwiatów i wyższa dorastająca do 65cm,
– „Bettylen”– odmianę o wys. do 55cm, z dużymi, do 13 cm średnicy, kwiatami w kolorze jagodowym, z białą falbanką wokół brzegu płatka i żółtą gardzielą,
– „Black Eyed Susan”– odmianę dorastająca do 60cm, kwiatach o średnicy do 13cm, żółtych z czerwonym okiem,
– „Madeline Nettles Eyes”– odmianę dorastająca do 50cm, o niedużych, do 8cm średnicy, kwiatach, pomarańczowe płatki i brązowe oko i krawędź płatka,
i na koniec „Entrapment” odmianę dorastająca do 60cm, o dużych, do 14cm średnicy, kwiatach w kolorze jasnofioletowym, lekką falbanką wokół płatka i w mogąca na trzyletniej kępie wydać ciągu sezonu 700 kwiatów!
Nie mam jeszcze swoich zdjęć ww. odmian, dlatego umilam sobie czas przeglądając zeszłoroczne zdjęcia moich liliowców.
-„A co zrobisz z taką ilością kwiatów?”
Jak praktycznie wykorzystać taką ilość kwiatów pojawiającą się przez całe lato na roślinach?
Można przygotować makaron z kwiatami liliowców, poniżej przepis zaczerpnięty z książki Łukasza Łuczaja „Dzika kuchnia” na kwiaty liliowca z grzybami mun.
Do przygotowania tego dania potrzeba:
– 20 kwiatów liliowca, najsmaczniejsze są według autora odmiany o brązowych kwiatach, mnie smakowały wszystkie, może dlatego, że zbierałam pąki kwiatów,
– 20 dag suszonych grzybów mun,
– 2 papryczki chilli,
– pieprz syczuański,
– kilka łodyżek szczypiorku,
– mały kawałek imbiru,
– 2 ząbki czosnku,
– łyżka cukru,
– łyżka octu,
– 2 łyżki sosu sojowego,
– olej do smażenia,
– szeroki makaron, może być tagliatelle, albo ryżowy,
Grzyby zalewany wodą na godzinę, aby napęczniały.
Makaron przygotowujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu.
Siekamy namoczone grzyby, czosnek, imbir, papryczki chilli (ja usuwam większość nasion), szczypiorek.
Z kwiatów usuwamy pręciki i słupki.
Rozgrzewamy olej w woku, gdy zacznie dymić wrzucamy pieprz, chilli, imbir, czosnek, sos sojowy, energicznie wszystko mieszamy żeby przyprawy się nie spaliły i nie zgorzkniały! Wrzucamy kwiaty i grzyby, smażymy przez chwilę (1-4minuty), cały czas energicznie potrząsając wokiem. Doprawiamy całość cukrem i octem, wrzucamy makaron i szczypiorek, wszystko dokładnie mieszamy.
Uwaga autora:
Dodając 1/2 litra wody lub bulionu otrzymamy zupę z kwiatów liliowca.
Uwaga moja:
Był pierwszy obiad z kwiatami liliowca i parę pierwszych kęsów przełykałam z niepokojem. Okazało się, że pąki w smaku przypominają groszek cukrowy a chrupane na surowo są przyjemnie jędrne i chrupiące. Smacznego!